poniedziałek, 1 lipca 2013

[SK] Košice dzień pierwszy

10:16 - wyjeżdżam ze stacji paliw w Sosnowcu i kieruję się w stronę Krakowa. Droga luźna, tłok jedynie w okolicach kościołów. Miasto omijam tą nowoczesną obwodnicą i wjeżdżam na A4 w kierunku Rzeszowa. Na początku ekstra, ale po chwili zaczyna lać... Zjeżdżam w kierunku Brzeska i jadę w ciągłym deszczu. W takich samych warunkach zatrzymuję się pod McDonald's i o 12:23 kupuję ciastko morelowe i cheeseburgera. Odpoczywam i obserwuję drogę - ruch nadal mały, w końcu to deszczowa niedziela. Ruszam w dalszą drogę, trasa jest łatwa, prowadzi przez wioski. Blisko granicy, w Muszynce, jest piękna cerkiew, ale niestety była zamknięta. Może będę miała więcej szczęścia w drodze powrotnej. 

13:14 - przekraczam granicę, droga na początku prowadzi przez las i zauważam, że więcej Słowaków jedzie do Polski niż Polaków na Słowację. Szczerze mówiąc nie widziałam w tamtej okolicy żadnego samochodu na polskich blachach. 
Słowacja!
Pierwsza rzecz, która mnie uderzyła w najbliższej wiosce - na wjeździe stoją liczniki prędkości z zainstalowaną kamerą. Nie wiem, czy robią zdjęcia, ale z pewnością nakłaniają do zwolnienia. Słowacy naprawdę respektują ograniczenia prędkości, 50 to 50, 30 to 30, a 90 to 90, ani mniej ani więcej. Główne drogi przypominają te nasze krajowe, ale te lokalne są tragiczne! Aż takich dziur nie ma w Polsce, a Słowacy i tak te swoje 50...

16:12 - jestem w Koszycach! Dzwonię do mojej "opiekunki" i czekam... 10 min., 20 min., 30 min. ... Wreszcie się zjawia - w króciutkich szortach i bluzce na ramiączkach (a akurat lało i było ok. 20 stopni ;). Chwilkę rozmawiamy i dowiaduję się, że musimy poczekać na inną dziewczynę, bo ona nie wie gdzie mamy jechać. No to czekamy... 5, 10, 15 minut i jest! Biegnie w deszczu z jakąś koleżanką. Dogadujemy się i jedziemy w dwa auta - one prowadzą.

Dojechałyśmy! Prowadzą mnie do pokoju, jest dwuosobowy, mam mieszkać z dziewczyną z Polski, która przyjedzie pojutrze. Mam łóżko, biurko, 2 krzesła i szafę dla siebie. W pokoju mamy również łazienkę. Wszystko schludne i czyste. Okno na południe ;)

Widok z mojego łóżka ;)
Zostawiam rzeczy i jedziemy do centrum. Zajmuje to jakieś 10 minut autem, po drodze dziewczyny opowiadają mi o mijanych budynkach. Parkujemy przy centrum handlowym, spotykamy innego stażystę - z Brazylii, który wyjeżdża za parę dni. Idziemy na główną ulicę, która (zaskakująco ;) nazywa się... Hlavná ulica! Szeroka, wyłączona z ruchu, pełna kawiarenek, cukierni, lodziarni, restauracji itd. Obeszłyśmy całość, po czym znalazłyśmy kolejnego stażystę - Borislava z Bułgarii. Razem odnaleźliśmy starą, zniszczoną synagogę. Podobno nie była nigdy wcześniej otwarta, teraz (mimo braku podłogi) znajduje się tam wystawa zdjęć i jest wyświetlany krótki film o słowackich Żydach podczas II wojny światowej. Wstęp jest bezpłatny, a wnętrze przepiękne.

(Prawie) cała nasza grupa w synagodze
Obejrzeliśmy i poszliśmy na kawę. Ceny tutaj są przystępne - 1,5 euro za capuchino. Za chwilę zjawił się kolejny chłopak, tym razem "lokalny" członek AIESECu. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i zebraliśmy się. Odwieźli mnie do mojego nowego domu i pierwszy raz w tym mieście zostałam sama. Ale nie na długo, bo gdy tylko zaczęłam się rozpakowywać poznałam dyrektorkę tego domu dziecka. Chwilkę "porozmawiałyśmy", dostałam hasło do Wi-Fi i dowiedziałam się, że czeka na mnie kolacja. 

Pogadałam z rodzicami na Skypie, uspokoili się troszkę i poszłam na tą kolację. Dostałam wielką miskę rosołu z makaronem, którą ledwo zjadłam. Jednak pan, który mi towarzyszył stwierdził, że marnie wyglądam i dostałam jeszcze bagietkę z papryką "na później". A wtedy było już wpół do dziesiątej...

Wróciłam do pokoju, rozpakowałam się do końca, wzięłam prysznic i poszłam spać. I tak minął mi pierwszy dzień mojego wyjazdu ;)

Co zauważyłam - młodzi ludzie mówią po słowacku i angielsku, naprzemiennie bez problemów. Jednak ludzie starsi władają tylko słowackim, czasami również węgierskim. Doszłam do wniosku, że muszę zacząć się uczyć słowackiego, jeśli chcę się tutaj dogadać!

2 komentarze:

  1. Ciekawa relacja, a słowackiego chętnie bym się nauczył ;)
    Pozdrawiam Paweł
    http://twojwybortwojaprzyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! Ja właśnie poszukuję materiałów do nauki, jak coś skompletuję to napiszę o tym notkę ;)

      Usuń